DRAGONFLY FAIRY
I dlaczego na nim… poprzestałam (do dziś)
Photo: Beyond Reality PhotographyAgnieszka Mlicka – Ezooneir
Model: Lisia Photomodel
Postanowiłam pisać więcej na temat swoich działań, bo od kilku lat dostaję zapytania: „A ty jeszcze… fotografujesz? Odpowiedź brzmi: tak, tak i tak! Chociaż Wydawnictwo Ezooneir wciągnęło mnie bez reszty, to w głębi duszy kocham fotografię Beyond Reality Photography. Można u mnie wykupić artystyczne sesje zdjęciowe, serdecznie zapraszam!
Z każdym ujęciem wiąże się jakaś historia. Czasami bardzo głęboka, czasami zabawna, ale nigdy nie banalna. Postanowiłam wobec tego rozpocząć cykl opowieści o tym, jak powstawały poszczególne fotografie. Mam nadzieję, że przypadnie on Wam do gustu.
HISTORIA ZDJĘCIA DRAGONFLY FAIRY
Każde zdjęcie ma swoją historię. To na które patrzycie, zostało zrobione prawie trzy lata temu, późnym latem 2022 roku. Byłam w końcowej fazie pisania powieści „Myślokształty” i we Wrocławiu miałam spotkać się z uczestniczkami mojego projektu „Zostań bohaterem powieści”. Poznacie je później ![]()
Z Anią, modelką ze zdjęcia, spotkałam się dodatkowo. Powinno być idealnie: doświadczona modelka, piękna osoba z piękną duszą, zaangażowana w mnóstwo fotograficznych projektów. Przyjechała prosto z pracy: skromna, ze spiętymi włosami, z małą walizką i w dżinsach. Nie zapomnę momentu, w którym nastąpiła jej „przemiana”. Gdy zaczęła pozować, zamiast robić zdjęcia, musiałam na chwilę opuścić aparat. Nigdy wcześniej ani później nie doznałam takiego wzruszenia. To było jedno z piękniejszych i nieoczekiwanych doświadczeń w mojej fotograficznej karierze. Dla niej całkiem normalne, zwyczajne, bo zareagowała śmiechem na mój wzrusz – co jeszcze spotęgowało moje niedowierzanie, że można być tak doskonałym tak po prostu. Onieśmieliła mnie swoją osobą.
Przyznaję, że tak bardzo chciałam dorównać jej mistrzostwu, że do dziś mam „pełną szufladę” jej zdjęć. Nieobrobionych, chociaż miałam na nią tysiące pomysłów. Cokolwiek z nimi zrobię, nigdy nie będzie to wystarczające…
Nad tym ujęciem siedziałam kilka dni. Oczywiście nie non stop – to tak, jak z porodem. Chciałam stworzyć coś spektakularnego, może lekko innego dla mnie, o większej skali barw. Wiecie, że często jest tak, że modelka wpływa na styl fotografii? Jest na przykład taka, której nie jestem w stanie zrobić mrocznego zdjęcia. W procesie w którym jasność i biel jest dla mnie z gruntu nienaturalna, w jej ujęciach panuje światło. Jako fotograf nie jestem jedynym autorem zdjęcia.
Pierwszy raz wrzuciłam to zdjęcie na Facebooka w 2023 roku. Już wtedy po cichu rozpoczynała się era AI i niespodziewanie dla mnie, zostałam oskarżona o to, że kopiuję czyjś styl. Kogoś znajomy robił już wtedy pierwsze prompty, które generowały „podobne” ujęcia. Znacie te apki, do których wgrywa się swoją twarz i w ciągu kilku sekund można stać się kosmonautą lub księżniczką z innej galaktyki? No właśnie. Kilka sekund zamiast kilku dni tworzenia. Ja, która tyle poświęciłam dla rozwoju własnego stylu fotograficznego, miałam skopiować prace kogoś, kto generował je za pomocą AI! To było tak nieprzyjemne, irracjonalne, niespodziewane i bolesne, że usunęłam zdjęcie z sieci. Niedługo później odsunęłam się też od osoby, która na mnie „napadła”. Chociaż później otrzymałam przeprosiny i niby było „wszystko ok”, czasami w życiu są takie akcje od których umiera do kogoś sympatia i nic nie można na to poradzić, pomimo racjonalnego zrozumienia, że ktoś bezmyślnie się uniósł. Osoba ta, jakże na co dzień światła i uduchowiona, pokazała tym samym, że w ogóle nie ma empatii, w ogóle mnie nie zna i nie szanuje mojego talentu. Nie wie ile czasu poświęciłam na edukację fotograficzną, nie ma pojęcia o moim procesie twórczym i przede wszystkim nie zna mojej głównej zasady: „znajdź swój styl, nie kopiuj innych – możesz się inspirować, ale kopiowanie kogoś nie rozwija twojego potencjału”. Z czasem okazało się, że ta sytuacja miała silniejsze działanie na mnie niż mogłam się spodziewać. Zaczęłam się wycofywać z robienia czegoś, co kochałam. Jeden bezmyślny komentarz, który zapoczątkował zmiany.
Wiem, że większość ludzi nie czuje tak, jak artyści. To większe czucie przekłada się na efekt końcowy prac, ale później bardzo przeszkadza. Trzeba uczyć się dystansu, funkcjonowania w świecie, gdzie większość ludzi nie podziela twojego entuzjazmu, nie wie ile włożyłeś w coś pracy. To jeden z powodów dla których odpuściłam pokazywanie moich zdjęć w sieci. Czy teraz mam większy dystans? Nie wiem, może właśnie chcę to sprawdzić… tworząc tą serię opowieści o zdjęciach.